to będzie podróż podróży, prawdziwa nieprawdziwa, rozmyta w czasie i przestrzeni, wyprawa śladem wyprawy, poszukiwanie tego, co nieubłaganie mija, zaciera się, rzednie, choć podróż roku 1999 wciąż żyje w mojej głowie. czasem bledsza, czasem intensywna, wciąż jeszcze rzeczywista.
chcę z niej ocalić właśnie to, co migocze oznakami życia, choćby i swojego własnego.
znalazłam swoje zapiski. odręczne, lakoniczne notatki na pocztówkach, pełne entuzjazmu frazy utrwalone na biletach, mapkach, folderach reklamowych. mnóstwo zdjęć, które może uda się zeskanować. bilet z dokładnym zapisem trasy. no, prawie dokładnym ? pamięć wciąż jeszcze przypomina o spontanicznych skokach w bok, naszych ?ucieczkach z torów?...
w 1999 roku nie mieliśmy telefonów komórkowych, aparatów cyfrowych ani zbyt wielu pieniędzy - wiadomo. w ciągu tej 29-dniowej tułaczki zapłaciliśmy
tylko za jeden nocleg - i był to symboliczny datek na rzecz polskiego pensjonatu w fatimie.
spaliśmy na plażach, dworcach, w pociągach, parkach, w lesie, na ulicy.
jeździliśmy pociągami szybkimi i zupełnie wolnymi, czasem stopem.
każdy dzień był przygodą.
czasem się baliśmy, czasem było nam wszystko jedno, często nie czuliśmy wiele więcej prócz radości, wolności, wiatru we włosach.
ja rządziłam. właściwie mediowałam nieustannie. decydowałam, wlokąc moich przyjaciół po starym kontynencie zgodnie z fanaberiami egzaltowanej humanistki: do amsterdamu i delft - bo vermeer i rembrandt, do lozanny - bo poezja pewnego pana, do toledo - bo el greco i synagogi...
anka i tomek godzili się na tę moją hegemonię, bo nie mogli pogodzić się z sobą ;) tak, tworzyliśmy abolutnie szalony amalgamat, i dziś myślę, że to było dobre. jestem wdzięczna im obojgu za to, że byli ;)
a teraz - gwizdek. czas na kolejną przygodę, sentymentalo-ironiczną wyprawę w metaforyczną podróż po tym, co zostało z pewnej podróży sprzed ponad 7 lat...
odjaaazd!
ps. z mnóstwa zdjęć raczej nic nie będzie. reszta się wciąż konstruuuuje, to takie moje hobby, jak już padam z nóg - napisać kilka nieprzytomnych zdań o tym, jak było kiedyś, w innym życiu. oczywiście - lepszym.
no i moje okulary - macie rację, są straszne ;)))))